Z treścią to u mnie na blogu nigdy nie było szaleństwa,ale ostatnimi czasy,to juz kompletnie brak mi czasu na wywody,komplecikm kuchenny na zamówienie uszyty ,zdjęcia zrobione,każdy widzi co i jak,po co tu sie rozpisywać:))
Wolę w wolnej chwilce pozaglądac do Was,bo mam zaległości.
Tak wiec zapraszam:
Mam jeszcze pytanie do Was,czy macie może jakis skuteczny sposób na te małe wredne muszki tzw.owocówki? Ja szczerze mówiąc juz wpadam w jakąs histerie jak je znowu widzę na umytych w dodatku oknach.....Nie wiem jak to jest,bo nawet tam gdzie są drzewa owocowe,czasem nie ma tych muszek,a u nie w ogrodzie co prawda są drzewa owocowe,ale w domu nie mam na wierzchu nawet jednego jabłka,a one czasem nawet do listopada z nami zostają....masakra.
Pozdrawiam Was serdecznie;))
Piękny ten komplecik, fartuch rewelacja!
OdpowiedzUsuńNa muszki mam kolorową nalepkę (łapkę) na okno.
Prześliczny komplecik, bardzo mi się podoba :-)
OdpowiedzUsuńa na muszki owocówki też chciałabym znaleźć skuteczny sposób! :)
pozdrawiam i życzę miłej niedzieli:)
Komplecik jest śliczny:)
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam czerwone w groszki... Wszystko tobie wyszło takie efektowne! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię "wody lać" bez potrzeby :) Śliczny komplecik! Pozdrawiam D.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńa ja wystawiam owocówkom kieliszeczek z octem i tam spedzaja swój czas popełniajac samobójstwo przez kąpiel pozdr ania
UsuńPiękny i kolorowy, uściski:)
OdpowiedzUsuńBardzo ożywczy komplecik:))
OdpowiedzUsuńJak zwykle patrzę z uśmiechem na kapturki słoikowe:) I jeszcze bardzo mi się fartuszek podoba!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przecudny komplet, boski! Na owocówki sposobu nie mam, bo po prostu ich nie mam. Mamy kuchnię-laboratorium, nic na wierzchu, muszki takiej nie lubią :-)
OdpowiedzUsuńzachwycający komplet :)
OdpowiedzUsuńSuper! Czerwień taka intensywna. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWszystko dookoła mnie sprawia, ze myślami juz jestem przy swietach Bożego Narodzenia. I jeszcze czerwień u Ciebie! :) Wszystko piekne!
OdpowiedzUsuńKomplecik kuchenny prześliczny! Cudownie szyjesz!
OdpowiedzUsuńŚlę ciepłe jesienne pozdrowienia z uśmiechem serca*
Peninia ♥
http://peniniaart.blogspot.com
Czerwwooono, super komplecik!Widzę, że czerwień króluje na blogach-chyba też się skuszę:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo i dobrze, ja tez tak lubię-mało gadania, dużo oglądania:)Jak zwykle piękne wytwory spod Twojej ręki wychodzą:)Co do muszek, mam to samo, wszystko musimy chować do lodówki...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Piękny komplecik:)))cacuszko:)))a muszki -wlej do szklaneczki trochę octu jabłkowego najlepiej i trochę płynu do mycia naczyń:)powinny się w nim potopić,sam ocet nie wystarcza,bo popiją i odlecą:)))
OdpowiedzUsuń
Usuńno to jutro urządzę masowa zagłade w mojej kuchni,dzieki ;))
To i ja krótko: piękne :-)
OdpowiedzUsuńo kurcze jaki wspaniały komplet! i jeszcze moje kolorki:))))))))))))
OdpowiedzUsuńa sposób na muszki mam: mama moja kupuje zawsze takie klejące kwadraty, które przykleja się na meble w kuchni. Ten kwadracik wydobywa jakiś zapach , albo coś co te muszki i inne insekty przyciąga:) i zostają już tam na wieki:)))
buziaki
Bez zbędnego gadania-CUDO KOMPLET !!!!!!
OdpowiedzUsuńZ "Niezbędnika pani domu":
OdpowiedzUsuńMuszka owocowa (Drosophila melanogaster) odżywia się drożdżami występującymi na gnijących owocach. Dość skutecznym sposobem na nie jest rozstawienie małych naczyń wypełnionych olejkiem eukaliptusowym lub rozłożenie kilku ząbków czosnku.
Przepiękne komplety do kuchni :)
Podglądam Cię od niedawna i bardzo mi się tu podoba.Prześliczny komplet :) chciałabym kiedyś zafundować sobie taki do kuchni. W wolnej chwili zapraszam do siebie http://snynamiare.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Słitaśny ten komplecik okrutnie! I pięknie wykonany :)
OdpowiedzUsuńA owocówki - ostatnio czytałam na jakimś blogu, poszukam...
Nie znajdę :( Nie zapisałam sobie, a tyle tych blogów mam w obserwacji, że niestety się nie da :(
OdpowiedzUsuńAle było coś o pułapkach z miodu i octu bodajże...
Ja jak tylko się pojawiają muszki, chowam wszystkie owoce i jeżeli coś jeszcze świrzego lezy na talerzyku czy też w koszyczku do lodówki i czekam aż same znikną i tak też się dzieje następnego dia już ich nie ma.. doadje do obserwowanych:) super rzeczy zrobiłaś na zdjeciach:)
OdpowiedzUsuńTeż muze się zabrac za te moje sloiczki ;)
OdpowiedzUsuńta krateczka cieszy oko :)
OdpowiedzUsuńKomplecik kuchenny-cudo!!!!
OdpowiedzUsuńCudnie pięknie i prześlicznie! Nic dodać , nic ująć! ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńalez to jest przepiękne. w kropeczki takie słodkie i koronki! :) strasznie mi sie podoba. tez mam elementy czerwone w kuchni własnie - ocieplają wspaniale, prawda?:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie,
http://prettyunreality.blogspot.com
piękny komplecik....:))) wiesz sposób jest podobny jak na osy...i całkiem zapomniałam...postaw z boku ..aby nie przeszkadzało i nie szpeciło....słoik z wodą ,,,troche cytryny i cukru.....lecą do tego i sie topią:((((
OdpowiedzUsuńWitam,piekny komplecik,chcialabym wiedziec ile taki komplecik kosztuje u Ciebie,moj adres sylwiart@interia.pl
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Piękny komplecik w bardzo miłych kolorach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia
oj zakropeczkowałasś nas;-)))moda na kropki chyba nigdy nie przemija a one same nie wiem jak dla Was ale dla mnie wprowadzają zwłaszcza w odcieniu czerwieni taki jesienno-zimowy nastrój. Piękne rzeczy uszyłaś, jak zwykle;-)pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńKomplet idealnie pasuje do mojej kuchni, cudo.
OdpowiedzUsuńWitaj, Twoje twory są przepiękne... A na muszki mamy w domu swój sposób... Czerwone, wytrawne wino... Podajemy im je na dwa sposoby w zależności od tego jak bardzo nam zajdą za skórę... jeżeli umiarkowanie, to wlewam odrobinę (ok 1cm) wina do małego słoiczka, przykrywam przezroczystą folią spożywczą i robię w tej folii kilka dziurek, maleńkich końcówką noża. Dziurki muszą być małe - owocówki są mało inteligentne - wejść potrafią ale do wyjścia już nie docierają :) Tę metodę stosuję jeżeli muszek nie jest za dużo - wyłapanie wszystkich zajmuje ok 3 dni. Jeżeli muszki wkurzą na maxa wytaczam działo dużego kalibru, czyli butelkę po winie. Zostawiam w niej na dnie trochę trunku, niczym nie zamykam a i tak mimo tego do wyjścia nie trafiają... :) Ta metoda jest przeze mnie stosowana w przypadku stadnego nalotu... Próbowałam z winem słodkim i półsłodkim - nie działa, białe również im nie smakuje... Sommelierzy, czy co :)) Pozdrawiam i wytrwałości w walce z nalotem życzę :)
OdpowiedzUsuń