Od dłuższego czasu obserwuję Wasze kulinarne wyczyny,a że kucharka ze mnie taka jak z koziej......trąbka,to nie bardzo mam się czym pochwalić :) A że już muffinki za mną strasznie chodzą to nawet nie wspomnę,na pewno żadna specjalna sztuka,bo piszecie,że łatwe,ale jakoś nie mogę się zabrać.
No to żeby nie było,że nic nie robię,to rzeczone muffinki...uszyłam.
Widziałam na jednym blogu piękne,takie kształtne,a moje trochę pokraczne wyszły,ale co tam,to takie pierwszaki :))
Od jakiegoś też czasu szukam ładnych kubków z zaparzaczem,herbatki przeróżne lubię,ale te pływające fusy mnie denerwują.Ale niestety nie mogę znaleźć nic w moim klimacie,same jakieś takie nijakie:))
I znalazłam,ale nie kubki,a zaparzacz,taki fikuśny,na razie może być na zastępstwo.
Kubki i talerzyki przytargałam z piwnicy,były tam od lat na wygnaniu,bo ja przecież strasznie niebieskiego nie lubię...:))
A tutaj jeszcze wyszperana na ciuchach łapka kuchenna
Pozdrawiam i dziękuję wszystkim za odwiedziny i miłe słówko:))