piątek, 29 lipca 2011

Podkładki oczywiście w różyczki

No skończyłam wreszcie niebiesko-różaną serię,podkładki na stole:))









Pozdrawiam i dziękuję za Wasze odwiedziny:))

wtorek, 26 lipca 2011

To lubię...

Lubię wyskoczyć gdzieś na łono natury,bez specjalnych planów.Wybrałyśmy się z siostrami ,ich dziećmi i moimi dziećmi na Dębowiec (Beskid Śląski) w poprzednią niedzielę.I choć kompletnie nie odsapnęłam,bo z moją dwójką nie da się złapać oddechu,to i tak było fajnie,widoki mi to zrekompensowały...


















Tyle lat żyje na tym świecie,ale pierwszy raz zjeżdżałam na torze saneczkowym.Po zjeździe pan pochwalił mnie ,że owszem wszystko dobrze,ale za wolno.No nie powiem,że nie czułam czyjegoś oddechu na plecach,ale jechałam z dzieckiem i w dodatku pierwszy raz,musiałam wyczuć sprawę...A że facet mi narobił wstydu,a właściwie sama sobie go narobiłam,to następnym razem prułam już z prędkością światła...:))Ale frajda...:))



Wiem,wiem,dużo zdjęć,ale nie chciałam wybierać:))
Pozdrawiam:))

niedziela, 24 lipca 2011

Nie upiekłam,a uszyłam :))

Od dłuższego czasu obserwuję Wasze kulinarne wyczyny,a że kucharka ze mnie taka jak z koziej......trąbka,to nie bardzo mam się czym pochwalić :)  A że już muffinki za mną strasznie chodzą to nawet nie wspomnę,na pewno żadna specjalna sztuka,bo piszecie,że łatwe,ale jakoś nie mogę się zabrać.
No to żeby nie było,że nic nie robię,to rzeczone muffinki...uszyłam.
Widziałam na jednym blogu piękne,takie kształtne,a moje trochę pokraczne wyszły,ale co tam,to takie pierwszaki :))



Od jakiegoś też czasu szukam ładnych kubków z zaparzaczem,herbatki przeróżne lubię,ale te pływające fusy mnie denerwują.Ale niestety nie mogę znaleźć nic w moim klimacie,same jakieś takie nijakie:))
I znalazłam,ale nie kubki,a zaparzacz,taki fikuśny,na razie może być na zastępstwo.






Kubki i talerzyki przytargałam z piwnicy,były tam od lat na wygnaniu,bo ja przecież strasznie niebieskiego nie lubię...:))


                                         A tutaj jeszcze wyszperana na ciuchach łapka kuchenna


Pozdrawiam i dziękuję wszystkim za odwiedziny i miłe słówko:))

piątek, 22 lipca 2011

Wspomnienia....

Tak, w taką pogodę,kiedy od ponad tygodnia nie wychodzę z dziećmi z domu,dobrze powspominać....










Pozdrawiam Was ciepło,może słońce się nad nami w końcu zlituje:))

środa, 20 lipca 2011

Jeszcze bardziej blue....

Pod poprzednim postem obiecałam,że pokażę jeszcze poduszkę,którą doszyłam,ale trochę mi zeszło.....Miałam poburzowe problemy z internetem,a tak w ogóle,to jak znaczna większość społeczeństwa cierpię na chroniczny brak czasu....:((
Ale już udało się pstryknąć zdjęcie poduszki i bieżnika,który wyhaftowała dla mnie babcia,było to kilka lat temu,każda wnuczka dostała coś zrobionego własnoręcznie przez babcię,ja właśnie ten bieżnik.I kiedy go przyniosłam do domu,to pomyślałam sobie:niebieski?Przecież ja tak nie lubię niebieskiego....Ale oczywiście jako pamiątka zawsze miał wygodne miejsce w mojej szafie.A teraz ,proszę,jest niebieski i zdobi mój stół,a babcia staruszeczka 90-cio letnia nawet nie wie,że dopiero teraz doczekał się premiery.....:)))





I jeszcze doszyta ostatnio ściereczka w kratę...

Doszyłam jeszcze coś niebiesko-różyczkowego,ale to już następnym razem,jak tylko znajdę chwilkę na fotki,pozdrawiam i dziękuje za miłe komentarze:))

czwartek, 7 lipca 2011

Niebiesko...



Pierwsze rzeczy w niebieskim kolorze uszyte,uszyłam jeszcze jedną poszewkę,ale to następnym razem,szyją się też podkładki.Szczerze mówiąc,to zaczynam się już o siebie martwić,myślę,że chyba mam jakąś obsesję,ile można mieć kompletów podkładek,serwetek,poszewek na poduszki.Do kuchni mam już na czerwono,beżowo,różowo i teraz jeszcze niebiesko:)) Chyba niedługo zacznę wyprzedawać te zbiory,bo ciągle czegoś przybywa,tylko nie miejsca:))
A pierwsza część niebieskiego połączonego z różyczkami prezentuje się tak:




















Pozdrawiam i dziękuję za miłe komentarze :)

piątek, 1 lipca 2011

Nie wierzę:)

No własnym oczom nie wierzę,co ja zrobiłam.Otóż dzisiaj skroiłam kilka nowych rzeczy do uszycia,poza nieśmiertelnymi różyczkami jakieś NIEBIESKOŚCI  mi się wkradły.A tak się zarzekałam....Od dawna mnie prześladują,chyba od momentu kiedy na ciuchach niebieski czajniczek kupiłam:))
Ostatnio dopadłam duży kawał materiału w drobne różyczki i pomyślałam,że niebieskimi kropkami byłoby fajnie to ożywić.






 Pamiątkę sobie przywiozłam z wakacji.Nie,nie muszelki,ani bursztyny,ale wazon.....:)
Moje dziecko od razu nazrywało kwiatków,żeby pusty nie stał,a teraz kiedy któryś z rzędu dzień leje niemiłosiernie i do ogrodu się wyjść nie da,robi za świecznik:)



Jeszcze nowa duperelka,to znaczy strasznie stara,ale przemalowana więc nowa:) Jakiś czas temu u Alizze widziałam dwa w oryginale,a mój już od dawna bielutki.

Jutro zabieram się do szycia,nie wiem czy jeszcze potrafię,tak dawno nie szyłam.Mam nadzieję,że moja starowinka nie obraziła się na mnie;))

Pozdrawiam serdecznie:))