Dzisiaj dla odmiany cos,co zmalowałam,a nie uszyłam.Wytargałam z czeluści piwnicznych takie stare drzwiczki,które kiedyś zasłaniały zbiornik wyrównawczy ,nie wiem czy wiecie o co chodzi,ale mniejsza z tym,teraz jest to inaczej zabudowane,więc ten kawałek drewna wykorzystałam trochę inaczej...
Pomalowałam na jaśniutki krem i stoją sobie w duecie z walizką.
Może jeszcze jakiś napis malnę...
Następna rzecz,jaka wpadła pod mój pędzel jest konik,którego dostałam od mojej mamy na dzień dziecka,co prawda był pomarańczowy w niebieskie kwiatki,ale mama wiedziała że docelowo to on pomarańczowy nie będzie...:)
A te śliczne podusie (piszę te,bo jest ich dwie) to efekt wymianki z Ania z
Anieliska,podusie są u mnie juz od dawna,niestety Ania nie doczekała się na paczkę z mojej strony,jak to piszę to juz zaczynam się denerwować,nasza wspaniała poczta przewaliła gdzieś po drodze moją przesyłkę,dziady jedne,teraz Ania bidula czeka,aż zakupię jeszcze raz umówioną rzecz,bo nie mam niestety czasu wyskoczyć do miasta...
I jeszcze inne drobiazgi od Ani i woreczek od Qrki dołączony do szyldzików,które już wcześniej pokazywałam,dzięki dziewczyny;))
A na koniec wspomniane wyżej drzwiczki w momencie opuszczania piwnicy;)
Pozdrawiam Was serdecznie i słonka życzę,może w końcu nam łaskawie zaświeci;))